Rok 2016 zaczął się pytaniem: Czy Leo dostanie w końcu upragnionego Oscara? Leo twierdzi, że się tym nie przejmuje (mały kłamczuszek), jako że zaangażował się w inne problemy, niekoniecznie związane z kinematografią. Wspaniały człowiek.
Nie oszukujmy się - 88. galę wręczenia złotych, sztywnych kolesi oglądałam dla dwóch ważnych powodów:
Dorito, awww yiss! |
1. Chris Evans
2. Dorito (ehehehhehe!).
No i jeszcze była ciekawość, czy Leo dostanie, czy nie dostanie. Niezależnie od wyniku tej rosyjskiej ruletki internet i tak będzie miał pożywkę. Bo wszyscy jesteśmy niczym bakterie na agarze z krwią.
Dorito i siska |
Dobra, zaczęli się schodzić. Czerwony dywan, rewia mody i worków na ziemniaki. Najważniejszy Dorito przyszedł wraz z siostrą, co jest urocze. Fassbender przyprowadził swojego tatę, co też jest urocze. Nie zawsze trzeba przyprowadzić swoją kobietę, prawda? [wciąż jest nadzieja ;_;]
Rekin w pełnej krasie |
Rany, uśmiech tego jegomościa jest nieco przerażający (Starg powie, że bardzo, ale to bardzo), ale ma w sobie tyle naturalności... Tyle, ile jest w rekinie.
Kisiel w gaciach |
Przyszłam tu dla Dorito, zostałam dla śmieszków. Gackowałam do szóstej rano, tajniacząc się pod kołdrą, by niczego nie uronić. Co prawda komentatorzy w studiu Canal+ ssali mocno ["zostało sporo do zriserczowania - rly?"], a zwłaszcza koleś, który kibicował Sylwkowi Stallone w kategorii Najlepszy Aktor Drugoplanowy [dude, rly?].
Nie, Mark, nie możesz go zabrać. Mark: My precioussssss...! |
Żółtego sztywniaka i tak dostał Mark Rylance, ale Ruffalo miał swój własny pomysł na życie. Szkoda, że zdybali go ochroniarze. Robert Downey Jr zdecydowanie powinien udzielić mu lekcji, jak podpierniczać rzeczy z bardzo strzeżonych miejsc. ["Things just go missing"]
Przegięli nieco z Mad Maxem.
Louis CK: "And Oscar goes to... Mad Max? No?".
I tak zdobył nagrody w kategoriach stricte technicznych - montaż, charakteryzacja, kostiumy...
Jak to możliwe? Jak? Wielki come back sagi i nic? Efekty specjalne? Nope. Montaż? Nope. Montaż dźwięku? Nope. Muzyka? Srsly nope?
ALE W KOŃCU SIĘ STAŁO!!!!111one
Właśnie stoję tu. O tak. |
Chciałem tylko powiedzieć... |
Ćwiczyłem tę mowę 12 długich lat. |
Cały Leo. Szczęśliwy, z żółtym kolesiem w dłoni. Zapomniał podziękować niedźwiedziowi i sąsiadowi spod trójki.
"Let us not take this planet for granted.
I do not take tonight for granted.
Thank you so very much."
W tym wszystkim zdobył się, by zwrócić naszą uwagę na problem związany z klimatem, dobry koleś Leo dba o naszą planetę, a ten żółty koleś w jego dłoni nie jest mu do tego potrzebny. Choć na pewno dopełni jego kolekcję odznak z Poke-Gymów.
Sekretna wiadomość do hejterów from Leo with love. |
Co najbardziej boli, to cudaczny poprawny politycznie, a może bardziej niepoprawny przez Chrisa Rocka, motyw czarnuchów na całej gali. Rozumiem, że osoby wręczające nagrody były zróżnicowane kolorystycznie. Mogę z tym handlować. Ale ilość żarcików o czarnuchach i wszechobecny ból okolic analnych z powodu nieobecności niggersów wśród nominowanych do Oscarów może przyprawić o raka. Uczciliśmy zatem najczarniejszego z czarnych - Jacka Blacka, usłyszeliśmy kilka nieśmiesznych, wymuszonych dowcipów, Tina Fey nadal ma problem z alko, a Lady Gaga na żywo brzmiała jak wałkowany koń. Aha, był jeszcze gej, ale kto by się nim przejmował?
Od tego wszystkiego, głównie od siedzenia do 6 rano rozbolała mnie głowa, zwilżyły się oczęta z dumy z Leonardo, także z realizacji, że życie jest takie niesprawiedliwe. Za rok może dwa, spotkamy się na gali wręczenia Oscarów - wspaniała para - Starg&Stiw - i zgarniemy wszystkie statuetki. Albo spotkamy się na Wyspie Rozczarowania. Jeszcze nie wiem. Za rok może dwa...
Dorito śmieszkuje z Supermana. |